Restauracja "Royal Dragon"

Mrok ogarnął Nowy Jork sprowadzając ulewny deszcz. Ruchliwa dzielnica Chinatown mimo negatywnych warunków pogodowych nadal cieszyła się zainteresowaniem klienteli, która nawiedzała okoliczne bary i stoiska z chińską porcelaną. Nie przeszkadzało to jednak lokalnej przestępczości szerzyć chaosu na ulicach miasta, które nie śpi. Zresztą... przestępczość również nigdy nie śpi.
Z zaparkowanego ciemnego BWM wysiadło trzech mężczyzn w czarnych, skórzanych kurtkach i skierowali swoje kroki do jednej z niczym nie wyróżniających się chińskich knajpek na szybie której widniał czerwony chiński smok, zaś pod spodem napis:
Royal Dragon
Kuchnia orientalna

W samochodzie został jeden z mężczyzn, który stukał palcami w kierownicę w rytm jednej z nowych piosenek Isabelle czekając na powrót swoich towarzyszy.

Pora była już późna, a mrok był jego sojusznikiem w wielu starciach. Postać miała na sobie charakterystyczną kurtkę z czaszką i skrzydłami, która była jego symbolem rozpoznawalnym w niektórych kręgach. Na głowę zarzucony miał kaptur. Z dystansu obserwował sytuację czekając na idealny moment do zainterweniowania. W głowie miał prawdziwy chaos, od pewnego czasu nie mógł w domu skupić myśli. Pewne wydarzenia z przeszłości nie dawały mu spokoju. Chciał zapomnieć, jednak nie potrafił, ciągle wracał do tego momentu i analizował sytuację, a praca w domu nie dawała już ukojenia. Dlatego wyruszył na kolejną akcję. Musiał się czymś zająć, musiał ponownie poczuć ryzyko i być skupionym na tu i teraz. Miał nadzieję, że to podziała. Raz jeszcze sprawdził notatki w telefonie, które skrupulatnie sporządzał w trakcie przygotowań. Następnie schował urządzenie do prawej kieszeni spodni. Swój wzrok skupił na aucie. Szukał możliwości potencjalnych interakcji z otoczeniem lub obiektami w aucie. Chciał w dużym stopniu polegać na nowej umiejętności, której trening ostatnio zaniedbał, a o której tak mało wiedział.

W uchu Archanioła odezwał się głos dyspozytorki policji.
-Do wszystkich jednostek. Napad na restaurację "Royal Dragon" w Chinatown. Napastnicy są uzbrojeni. Zalecana ostrożność.
- Tu wóz 19-14, przyjąłem zgłoszenie. Kierujemy się na miejsce.
Na ulicy usłyszeć można było dźwięk dwóch strzałów z pistoletu.

- Pod ścianę kurwa! - krzyknął jeden z mężczyzn w kominiarce podnosząc pistolet znad leżącego ciała afroamerykańskiego mężczyzny i celując w grupę klientów przesuwających się powoli pod ścianę.
Drugi z mężczyzn celował w chińską kasjerkę i zdezorientowanego kucharza, który z przerażeniem patrzył na to, co się dzieje, podczas, gdy ostatni z napastników pilnował wyjścia z baru.
- Pakuj hajs do worka, skośnooka! - ryknął mężczyzna celujący w kasjerkę i rzucił jej materiałowy worek. - Szybciej!!

Black wsłuchał się w komunikat policji. To był znak, że trzeba było się śpieszyć. Jego pierwszym celem był kierowca. Auto jest dużym atutem porywaczy, więc należy ich z niego ogołocić.
- Krok pierwszy, ociąć możliwość sprawnej ucieczki. - wyszeptał do siebie, a następnie skupił się na pojeździe. Chciał by jakiś kamień, butelka lub puszka leżąca na ulicy uderzyła z impetem w szybę w celu odwrócenia uwagi, nie martwiłby się, gdyby w efekcie szyba się rozbiła. Następnie Archanioł chciał skupić się na drzwiach od strony kierowcy, by za pomocą telekinezy je otworzyć. Cały ten czas nie tracił też uwagi z członka ganku. Moc wojownika potrafiła być nieobliczalna, dlatego musiał ją ćwiczyć. Mógł skorzystać z broni, jednak patrząc na dzisiejsze zamierzenia chciał to odwlec.

W oddali słychać było dźwięk policyjnych syren, co oznaczało, że Archanioł nie ma zbyt wiele czasu na działanie i całość akcji trzeba będzie sprawnie przeprowadzić, żeby nie natknąć się na nowojorskich stróżów prawa, którzy po ostatnich atakach mutanta Drake'a Andersona mieli rozkaz strzelać, potem pytać. Pytanie więc, jak zareagowaliby na widok Archanioła?
Pierwszy krok do ogołocenia przestępców z możliwości szybkiej ucieczki jakim było wyciągnięcie kierowcy z samochodu był dobrym pomysłem. Archanioł skupiał swoją uwagę na szklanej butelce leżącej przy jednym ze stoisk z chińską porcelaną. W umyśle chłopaka pojawił się dźwięk bębnów i indiańskie śpiewy. Indiańscy przodkowie Archanioła, byli przy nim i wspierali go w każdej chwili, kiedy chłopak na czymś mocno się koncentrował. Nie potrzeba było dużego wysiłku, żeby i moc telekinezy, której Archanioł od dawna nie miał okazji trenować zadziałała zgodnie z jego wolą i butelka z impetem powędrowała w szybę kierowcy wybijając ją i lądując na kolanach mężczyzny w samochodzie, który zaczął się rozglądać wściekły.

Black syknął z dezaprobatą. Wyszło częściowo tak jak chciał, jednak drzwi już się nie otworzyły. Mógł teraz skupić się na przejściu do ataku. W kolejnym kroku chciał, by bandzior oberwał. Skupił się na jego głowie. Przedmiotów do ataku na ulicy było sporo, teraz nawet kawałki szkła mogły być bronią. Korzystał ze swojej mocy jednocześnie zeskakując z dachu. Chciał zmniejszyć dystans. W kolejnym kroku zamierza uderzyć przeciwnika z pięści w twarz.

Kierowca wściekły wysiadł z samochodu i ruszył w stronę handlarza przy stoisku z porcelaną. Złapał go za ubranie i zaczął nim trząść, po czym popchnął go prosto na leżącą porcelanę. Wyciągnął broń i wymierzył w głowę przerażonego handlarza.
- Głupich żartów ci się zachciewa, chinolu?! - warknął. - Teraz ja się pośmieję - opuścił broń i strzelił obok Chińczyka.

- Niech to się uda - poprosił w myślach, a następnie skupił się na broni rabusia. Chciał by znalazła się ona poza zasięgiem jego rąk. Cel był jeden. Wyrwać pistolet z dłoni agresora.

Na twarzy bandziora pojawił się kpiący uśmiech, kiedy zobaczył, że przerażony Chińczyk zsikał się ze strachu. Moc Archanioła spowodowała, że pistolet w jednej chwili był jeszcze w ręce agresora, zaś w następnej już leżał dziesięć metrów dalej. Cała akcja może wyglądałaby dość elegancko, gdyby nie fakt, że wyrwanie broni z zaciśniętej pięści gangstera zaowocowało kulką w brzuchu handlarza. Gangster przerażony rozejrzał się wokoło w poszukiwaniu pistoletu, który jeszcze przed chwilą trzymał w dłoni.
- Co do ch...?!

Szaman dostrzegł, jak szkarłatna plama pojawia się na koszulce poszkodowanego. Nienawidził jak niewinne osoby stają się ofiarami. Włączył się w nim sąd. Mechanicznie wręcz sięgnął po swojego Glocka i wycelował w brzuch rabusia.
- Anioł Stróż mieszkańców tej okolicy. - po tych słowach oddał strzał. Nie miał czasu na zabawę. Czuł, że z raną tego typu w brzuchu daleko nie ucieknie, a Archanioł musiał jeszcze zająć się pozostałą trójką. Nie pomagał fakt, że policja była w drodze.

Mężczyzna padł na ziemię trzymając się za brzuch i uciskając na ranę. Rozglądał się skąd padł strzał, jednak nie mógł nikogo zobaczyć. Chiński handlarz również nie mógł uwierzyć w to, co się dzieje. Policyjne syreny były coraz bliżej, co oznaczało, że Archaniołowi nie pozostawało zbyt wiele czasu na działanie.

Poszkodowanymi zajmie się policja. Ostrożny Alex ponownie spojrzał na otoczenie. Wiedział, że mógł wejść od strony zaplecza, jednak to było ryzykowne i czasochłonne. Liczył się czas i wymierzenie sprawiedliwości. Musiał się pilnować. Pośpiech nie jest dobrym kompanem, jednak nie miał wyjścia, musiał działać. Miał nadzieję, że złodzieje są zajęci napadem. Nie chciał wchodzić od razu przez drzwi, które najpewniej były obstawione. W związku z tym zbliżył się do jednego z okien od boku, tak by nie pojawić się w potencjalnym polu zasięgu, jeżeli ktoś stałby przy szybie na warcie. Dyskretnie chciał spojrzeć do środka. Jego celem było uniesienie jednego za pomocą telekinezy jednego z krzeseł i ciśnięcie nim w przestępcę. Jeżeli natomiast ktoś z wrogów stałby przy oknie, to nim rzuciłby za pomocą telekinezy. Robiło się coraz ciężej, ale musiał podejmować realne działania, to najlepsza forma treningu.

Nieświadomy niczego jeden z przestępców stał nadal przy drzwiach blokując wyjście z knajpy. Kasjerka, która stała na wprost okna widziała zakapturzoną postać w kominiarce, która zaglądała do środka, jednak starała się nie dać nic po sobie poznać. Szybko przeniosła wzrok na kasę i zaczęła dalej pakować pieniądze do worka nerwowo zerkając na celującego w nią bandytę. Ostatni z gangsterów mamrotał pod nosem jakieś wyliczanki zastanawiając się kogo następnego ustrzelić dla rozrywki. Policja była już kilkanaście ulic dalej.

Chłopak uchwycił spojrzenie kasjerki, już chciał ruszyć dłonią i za pomocą gestów wskazać, by milczała, jednak obyło się bez tego, ponieważ kobieta nie miała zamiaru zdradzić jego pozycji. Sprawnie ocenił sytuację lokalizując bandytów. Miał szczęście, że jednak odpuścił drzwi, a może to Przodkowie nad nim czuwali. Skupił swój wzrok na bandycie, który pilnował zakładników. Plusem telekinezy było to, że mógł odwrócić od siebie uwagę oraz zaatakować w taki sposób, by nikt go nie zlokalizował, ponieważ o ile otoczenie na to pozwalało, to atak mógł nadejść z każdej strony. Celem Anioła było podniesienie go i uderzenie o sufit, a następnie puszczenie, by padł bezwładnie o ziemię.

Moc Archanioła tym razem postanowiła w ogóle go nie posłuchać i mężczyzna na którym chłopak usilnie próbował się skupić nie drgnął ani o milimetr. Bandyta skończył swoją wyliczankę i rozległ się kolejny strzał. Przerażona kasjerka zamknęła oczy i pisnęła ze strachu. Młoda kobieta zagoniona pod ścianę z raną postrzałową prawej nogi upadła z krzykiem na ziemię próbując powstrzymać wypływającą z rany krew.

- Nie teraz - pomyślał, a następnie mocniej zacisnął dłoń w której nic nie miał. Musiał się skupić. Wziął głęboki oddech, a następnie powoli wypuścił powietrze ze swoich ust. W głowie miał tylko jeden cel, chciał uratować bezbronnych, nie chciał rozlewu krwi niewinnych. Musiał działać szybko. Ponownie chciał użyć swojej mocy na bandycie.